DirectX 11 – czy warto się przesiąść?
DirectX 11 – następca DirectX 10. 1 zapowiada się całkiem dobrze, i chociaż mówienie w tym wypadku o rewolucji było by lekką przesadą, to jednak warto zwrócić uwagę na tą nową technologię, zaaplikowaną w najnowszym systemie Windows 10 Microsoftu. Co więc ma przekonać sceptyków i malkontentów przesiadki na nowy system, by w pełni cieszyć się urokami najnowszej biblioteki Windows? Przede wszystkim to, co tygryski lubią najbardziej, a mowa tu oczywiście o wzroście wydajności w aplikacjach wykorzystujących zaawansowane funkcje graficzne, czyli najnowsze gry, ale i programy do projektowania grafiki 3D i jej obróbki, a także różnego rodzaju symulatory przedstawiające zachowanie się fragmentów elementów fizycznych pod wpływem oddziaływania na nie np. wysokich temperatur. A to tylko początek. Dzięki zwiększonej granicy rozdzielczości, jaką programiści zamieścili w DirectX 11, graficy mają znacznie poszerzone pole manewru i zamiast tekstur 4096×4096 pikseli, mogą teraz umieszczać takowe w czterokrotnie większej rozdzielczości, bo aż 16384×16384 piksele. Z czym to się wiąże dokładniej? Oczywiście ze znacznie zwiększoną szczegółowością wyświetlanego obrazu. Można przez to powiedzieć, że animacje zyskają jeszcze bardziej na realistyce, przede wszystkim dzięki znacznie bogatszej palecie zasobów graficznych. Tłumaczenie co prawda łopatologiczne, ale trafia w sedno, a co najważniejsze, nie każdemu potrzebne są matematyczne wzory kryjące się za tym, co widzimy na ekranie monitora, prawda?
Kolejnym plusem nowego DirectX 11 jest także znacznie bardziej zaawansowana teselacja. Co to takiego i na czym ona polega? Mówiąc najprościej, to kolejny sposób na zwiększenie jeszcze bardziej odczucia realizmu z gier widocznego na naszym monitorze. Każdy obiekt, przedmiot czy postać stworzone na potrzeby danej gry składają się z setek trójkątów, zwanych polygonami, czyli wielokątami. Te z kolei wpisują się w bardzo prostą zależność – im jest ich więcej, tym lepiej. To znaczy, że im więcej polygonów ma zaprojektowany dany element graficzny, tym bardziej realistycznie będzie wyglądał. No cóż, grunt to nie dać się ponieść za bardzo fantazji, wszak wciąż możemy widzieć różnicę pomiędzy elementami rzeczywistymi, a tymi wyświetlanymi na ekranie komputera. Ale kto wie, może już niedługo i ta różnica się zatrze.
Na tym nie koniec zalet kolejnej biblioteki Microsoftu. Wśród następnych, niewątpliwych zalet możemy znaleźć takie perełki, jak choćby OIT – Order-Independent-Transparency, czyli znacznie lepsza przeźroczystość obiektów trójwymiarowych i ich prawidłowe wyświetlanie na sobie.
Wielowątkowość, która przekłada się na wspomnianą wcześniej wydajność, a która jest dostępna w dzisiejszych czasach już w każdym komputerze za sprawą procesorów wielordzeniowych.
Wspomnieć można jeszcze także o Compute Shader, technologii która umożliwia karcie graficznej odciążenie pracy procesora poprzez zaprzęgnięcie jej do skomplikowanych obliczeń.
Nie wszystko jest jednak takie różowe, jak powszechnie wiadomo. DirectX 11 wymaga znacznie lepszego sprzętu do wykorzystania pełni swojej funkcjonalności, co przekłada się bezpośrednio na wymuszeniu na użytkowniku zakupu nowego komputera z wywindowanymi parametrami.
Największą jednak blokadą dla wielu chętnych do skorzystania z uroków najnowszej biblioteki użytkowników jest przesiadka na Windows 10, który w wielu kręgach i portalach społecznościowych zdążył wyrobić sobie dość negatywną opinię systemu nazbyt inwigilującego swojego posiadacza. Pozostaje jeszcze wspomnieć o tym, że zarówno aplikacje jak i gry na obsługujące DirectX 11 są dopiero tworzone, a te obecne mają często problemy z prawidłowym wykorzystaniem możliwości tej biblioteki, chociaż producenci kart graficznych pracują w pocie czoła, by ich produkty spełniały najnowsze kryteria oraz normy, narzucone im odgórnie przez Microsoft.
Najnowsze komentarze